wtorek, 17 lutego 2015

Rozdział 23

Szłam korytarzem w stronę sali baletowej gdy przede mnie wybiegł wyraźnie czymś rozbawiony Tony.
- Hej- zagadał idąc tyłem i nie spuszczając uwagi z mojej twarzy.
- Hej- odpowiedziałam szukając w torbie telefonu.
- Gdzie ci się tak spieszy? Na balet?- prychnął.
- Nie. Idę do szafki- odpowiedziałam unikając jego wzroku. Nie miałam ochoty na kpiny jakiegoś upierdliwego chłopaka.
- W takim razie idę z tobą.
Chciałam otworzyć siwe drzwiczki od szafki ale chłopak oparł się o nie ponownie wlepiając we mnie wzrok. Przewróciłam oczami i założyłam włosy za ucho.
- Słuchaj- powiedziałam najpoważniejszym tonem na jaki było mnie stać- nie mam ochoty się teraz z tobą użerać więc bądź proszę tak miły i odsuń się.
Ani drgnął. Zadzwonił dzwonek.
- Odejdź- rzuciłam na skraju wytrzymałości nerwowej- może tobie leży w naturze spóźnianie się i wkurzanie nauczycieli, ale mnie nie.
- Okay.
,, Alleluja ", pomyślałam.
- Ale mam jeden warunek.
Wiedziałam.
- No to się streszczaj.
- Przejdziesz się ze mną na mały spacerek po szkole.
- Znamy się nie cały jeden dzień.
- I?
Po jego minie można było wywnioskować, że nie ma zamiaru ustąpić.
- Dobra- powiedziałam w końcu- a teraz się odsuń. I jakby co to ty się tłumaczysz.
Z ociąganiem się odsunął.
- Do zobaczenia- szepnął mi do ucha i odszedł.
Już nie lubię tego typa.






Wyszłam ze szkoły opatulając się ciaśniej bluzą, naciągnęłam rękawy pocierając o siebie dłonie. Ruszyłam w stronę stojącego na parkingu samochodu Chrisa. Otworzyłam drzwi i obejrzałam się za siebie. Oparty o jedno z drzew przy wejściu do szkoły stał dobrze zbudowany chłopak w brązowej i bluzie z kapturem i uważnie mi się przyglądał. Nie wiem dlaczego, ale cały czas miałam nadzieję, że nie żartował z tym, że mam gdzieś z nim iść. Chyba po prostu potrzebuję chociaż przez chwilę nie myśleć o domu.
- Chris?
- Hmmm?
- Wrócę na piechotę, okay?
Zdziwił się trochę i popatrzył w tym samym kierunku co ja. Zaśmiał się głośno gdy zobaczył na co, a raczej na kogo się patrzę.
- Winstorm? Serio?- spytał z zażenowaniem.
Przewróciłam oczami.
- A co to za różnica kto to?
- Nie wygłupiaj się. Wsiadaj- poklepał siedzenie obok siebie.
- Nie będziesz mi rozkazywał- powiedziałam trzaskając drzwiami. Stanęłam na chodniku przed samochodem i podparłam ręce na biodrach- nigdzie nie jadę. Ty będziesz się tłumaczył dlaczego.
Prychnął i wysiadł. 
- Nie wygłupiaj się. Ile ty masz lat?
- Umysłowo więcej niż ty- obróciłam się i zaczęłam iść z powrotem w kierunku szkoły.
Podbiegł do mnie i chwycił mnie za rękę próbując zaciągnąć do samochodu.
- Jeszcze raz mnie dotknij a zacznę drzeć się w niebogłosy- próbował chwycić mnie ponownie- nie żartuję- zagroziłam.
- Dobra. Niech ci będzie. Ale jak ten gościu ci coś zrobi- powiedział ostrym tonem wskazując na Toniego- to ja za to nie odpowiadam- uważaj na niego.
Wsiadł do samochodu i odjechał. Co miał na myśli? 
- Czekasz na zbawienie?- spytałam podchodząc do Toniego.
- Zależy- uśmiechnął się do mnie i się wyprostował- idziemy?
- A skąd mam wiedzieć, że nie zaciągniesz mnie w ślepy zaułek i nie udusisz?- pytam podpierając rękę na biodrze.
- Wychodzę z założenia, że w życiu nic nigdy nie jest pewne.
- Optymista- mruknęłam- powiesz mi chociaż gdzie idziemy?- dodał głośniej.
- Niespodzianka.
- Nienawidzę niespodzianek.
Ruszyłam w stronę parkingu, a Tony śmiejąc się powlókł się za mną.
- Skąd wiesz, że to w tamtą stronę?- rzucił.
- Bo w przeciwną jest las- warknęłam- nie jestem głupia.

...................................................................
Tak, tak długo mnie nie było. Przepraszam :-( napisałabym coś dłuższego, ale niestety mam ograniczony dostęp do komputera...
<3 ale gdy tylko będę miała pełny dostęp napiszę dłuższy rozdzialik :-)