- Witajcie na pierwszej lekcji historii- powiedział wysokim głosem siwowłosy mężczyzna w brązowej kamizelce- nazywam się Matthias Timber i będę również waszym wychowawcą- usiadł na obrotowym krześle przy biurku i założył okulary- zaczniemy od sprawdzenia obecności.
,, Błagam tylko nie pierwsza, nie pierwsza ,,- modliłam się.
- Anderson May.
Jak zwykle to na nic.
- Jestem- wstałam unosząc delikatnie rękę do góry.
Cała się trzęsłam ze strachu. Nikogo tu nie znam. Jestem z innego kraju...
Nauczyciel zatrzymał się przy ostatnim nazwisku, westchnął głęboko i przeczytał:
- Winstorm Anthony.
Chłopak za mną zaśmiał się.
- Na dzisiejszej lekcji będziemy rozmawiać o...
Wyłączyłam się.Zaczęłam bazgrać coś po marginesie zeszytu. Schyliłam delikatnie głowę zakrywających się włosami gdy wyczułam na sobie wzrok dziewczyny siedzącej koło mnie.
Myślałam o Amber, Lenie, Raku, Gandalfie a nawet o babci. Żadne z nich się do mnie nie odezwało. Radzą sobie lepiej niż ja ? Tęsknią tak bardzo jak ja za nimi ?
W pewny momencie zobaczyłam łamy łez na mojej kartce. Wytarłam je pospiesznie mając nadzieję że nikt nie zauważył tego ani moich trzęsących się rąk. Obejrzałam się szybko za siebie. Chłopak z ostatniej ławki patrzył się na mnie badawczo marszcząc brwi. Obróciłam się szybko i przyjrzałam się temu co narysowałam. Mały obrazek przedstawiał coś na kształt serduszka- postrzępionego i ociekającego niewielkimi kropelkami- łzy albo krew.
Wyrwałam ta kartkę chyba trochę ze zbyt wielka siła i gniewem, bo połowa klasy, łącznie z nauczycielem patrzyła się na mnie jak na wariatkę.
- Panno Anderson, wszystko w porządku ?- spytał pan Timber.
Kiwnęłam delikatnie głowa
- To skoro jesteś tak zainteresowana lekcja to powiedz na proszę co wiesz o Wielkim Murze Chińskim.
Otoczona cichym śmiechem wyrecytowałam cicho:
- Jeden z Nowych cudów świata. Miał chronić Chińczyków przed najeźdźcami. Jego łączna długość wynosi 2400 km. Wielu ludzi umarło przy jego budowie. Mówi się ze ich szczątki są schowane w murze. Widoczny z kosmosu.
Pomruki niedowierzania szybko zmieniły się głośniejsze śmiechy. Szczerze mówiąc w ogóle mnie nie obchodzili.
Nauczyciel mnie pochwalił, a ja do dzwonka nadal rozmyślam nad wszystkim, szukając w tym dobrych stron. Takich oczywiście nie znalazłam.
Poszłam na lunch. Nie miałam najmniejszej ochoty na jedzenie.
Usiadłam koło Melody która zajmowała miejsce przy małym stoliku w rogu stołówki.
- I jak tam pierwsze lekcje? - zagadała zajadając się kanapka z szynką.
- Ujdzie- odpowiedziałam dziobiąc widelcem sałatkę.
- A masz w kasie jakichś fajnych chłopaków ?
Uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Nie rozglądałam się zbytnio.
Chwila ciszy.
- A ktoś przykuł w jakiś sposób twoją uwagę ? Może coś będę wiedziała - powiedziała uśmiechając się.
Już miałam odpowiedzieć ale stanął koło nas ciemnowłosy chłopak i mierząc mnie swoimi zielonymi oczami spytał:
- Wolne ?
Tony. Chłopak siedzący za mną w ławce, który na historii widział jak płacze.
- Jasne- mówię, podczas gdy Melody mało co nie dławi się swoim piciem. Rzuca mi zdezorientowane spojrzenie.
- Interesujesz się historią?- pyta chłopak.
- Nie. To dzisiaj to...
Nie kończę bo ze stołu przy wejściu ktoś wola jego imię.
- Przepraszam panie bardzo- mówi śmiejąc się i wstawać od stołu- złapie cie po szkole- wola do mnie.
Przytakuje i patrzę jak odchodzi.
Dopada go jakaś dziewczyna i pyta:
- Tony? Kto to jest?- wskazuje na mnie.
- Chodzi z nami do klasy. Pamiętasz?
- Taa. Panna Wielki Mur Chiński- śmieje się szyderczo.
- Przestań Ly- mówi tuląc ją- to tylko koleżanka.
- Mam nadzieję.
Przez chwilę mam ochotę rzucić w nią sałatka.
- Nie denerwuj się nią- mówi Melody- nie warto marnować nerwów na taką debilkę jak Molly.
- Kto to jest dla Anthony'ego ?
- Bliźniaczka. Jedyna córka Winstormów. Bardzo rozpieszczona.
- Ilu on ma braci ?
- Pięciu. Wszyscy starsi.
WOW.
Wytrzeszczyłam oczy.
- Robi wrażenie co ?- Mel wrzuca do buzi następne winogrono.
- Ale przystojny jest co ?
Parskam śmiechem.
- Nie zaprzeczysz.
Nie odpowiadam. Dzwoni dzwonek.
Patrzę na plan:
Balet
Śmieje się i myślę o tym ze to ostatnia lekcja.
...........................
Hej kochani! Długo nie nie było, ale nie miałam za dużo czasu ostatnio. Zaraz poprawie wszystkie błędy i dodam dedykacje. Przepraszam za błędy ale pisałam rozdział z telefonu. Obiecuje ze w następnym rozdziale zrobi się ciekawie :-)
sobota, 31 stycznia 2015
czwartek, 22 stycznia 2015
Rozdział 21
- A już się cieszyłam, że się od ciebie na resztę dnia uwolnię- powiedziałam wsiadając do białego kabrioleta stojącego na podjeździe.
- No widzisz ? Przeznaczenie- odpowiedział przekręcając kluczyk w statyjce.
Przewróciłam oczami.
- Nie wierzę w to.
- W co?
- W przeznaczenie. - odpowiedziałam oglądając kosztowne domy, które mijaliśmy.
- Dlaczego ?
- Nie wiem. Po prostu nie wieżę w to, że ktoś jest dla kogoś przeznaczony- odchylilłam głowę do tyłu i zamknęłam oczy przed świecący na nie słońcem- dużo ludzi mówi że są dla siebie przeznaczeni, a potem dupa... rozstają się i nigdy do siebie nie wracają.
- A jeśli wracają?- spytał nie spuszczając wzroku z drogi.
- To wtedy znaczy, że albo nie mogą bez siebie żyć, albo no cóż...mają obsesję.
Zaśmiał się i trochę przyspieszył.
- Nie jadę za szybko ?
- Nie. Lubię szybkość.
- I się nie boisz ?- uniósł brwi.
- Nie. Chyba, że usiłujesz nas zabić.
Samochód zatrzymał się przed olbrzymim oszklonym budynkiem z białymi ścianami. Nad staromodnymi, rzeźbionymi drzwiami, które strasznie kolidowały z nowoczesnymi ścianami budynku widniał kolorowy napis UNIWERSYTET BARTONA.
- Masz zamiar wysiąść ?- spytał Chris.
- Tak, sorry zamyśliłam się.
- To miłych trzech lat w tej dziurze.
- Spadaj już - zaśmiałam się i pewnym krokiem ruszyłam w stronę wejścia.Stał tam jakiś starszy nauczyciel i próbując przebić się przez wrzaski uczniów krzyczał :
- Pierwszoklasiści na prawo po plany lekcji gabinet numer 24. Reszta sobie poradzi.
Mężczyzna starł pot z czoła i kontynuował. Odebrałam plan lekcji i kluczyk od szafki.
Dotarłam do niej i na końcu korytarza zobaczyłam blondynkę, która zmagała się z wielką stertą książek. Wpadł na nią jakiś wielki, pryszczaty chłopak tak że grube okulary prawie spadły jej z nosa.
- Uważaj jak łazisz baranie !- wrzasnęła za nim dziewczyna i szła dalej .
- Od kiedy jesteś taka ostra okularniku?- chłopak zaśmiał się pod nosem i przewrócił się na schodach o swoje niezwiązane sznurówki. Dziewczyna przewróciła oczami. Nagle spojrzała na mnie i z szerokim uśmiechem do mnie podeszła.
- Hej. Jesteś nowa, prawda ?- spytała. Pokiwałam delikatnie głową- super- uśmiech nie znikał jej z twarzy- to są twoje książki- podała mi połowę lektur ze stosu- oj przepraszam nie przedstawiłam się. Jestem Melody Adelite i oprowadzę cię po tym...- przerwała zastanawiając się nad słowem- gmachu, przekażę zasady, opowiem o ludziach...chodź ze mną- ruszyłyśmy razem korytarzem.
- Macie tu jakąś tradycję czy coś ?- spytałam- chodzi mi o to oprowadzanie.
- Dyrektor tak mówi. Według mnie nie chce mu się po prostu ruszać tłustego tyłka z fotela. I wręcza się starszymi uczniami. To w jakiej jesteś klasie?
Spojrzałam na kartkę, która dostałam od sekretarki. Nic nie było tam napisane.
- Pokaż- powiedziała wyciągając rękę- kasa poznawcza C.
CO?
- Czyli klasa bez określonego zajęcia- dodała szybko- będziesz miała wszystkie raz dziennie. Klasy, że tak powiem...określone mają tylko jedno zajęcie cały czas. Jest klasa instrumentalna, wokalna, teatralna, taneczna i sportowa. zależnie od komisji są np. trzy klasy taneczne załóżmy: balet, cheeleding i street dance. Różnie bywa. Klas poznawczych jest najwięcej. I mają taki...full wypas. I po roku muszą określić co chcą robić i klasy poznawcze się likwiduje. Chyba, że większość osób chce wtedy robić parę rzeczy to wtedy komisja może orzec że zostawią jedną poznawczą.
Byłam trochę przytoczona tym wszystkim, ale za min zdążyłam się o coś spytać, Melody zatrzymała się przez dużymi, metalowymi drzwiami, pchnęła je bez najmniejszego wysiłku i mówiła dalej.
- Tu są właśnie studia nagrań, sale z instrumentami, sceny, sale baletowe, basen i boisko- mówiła wskazując w różnych kierunkach - ta część, w której byłyśmy wcześniej to cześć lekcyjna.
Westchnęłam cicho- jeszcze więcej informacji.
Melody się zaśmiała.
- Nie martw się ją też się na początku gubiłam- spojrzała na zegarek- do zobaczenia na lunchu! - krzyknęła i ruszyła w stronę sal z instrumentami.
Miałam jej tyle pytań do zadania. Nawet nie wiem do jakiej chodzi klasy. I o co chodzi z tą komisją? Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek, który zadzwonił tuż nad moim uchem. Przetarg je delikatnie i spojrzałam na plan.
HISTORIA
Jeszcze lepiej. Westchnęłam plan z powrotem do kieszeni i ruszyłam na korytarz lekcyjnych w poszukiwaniu odpowiedniej sali.
............................................................................
Hej kochani ! Wiem, że długo mnie nie było, ale mam ferie i jestem na zimowisku i nie mam za wiele czasu. Rozdział trochę słaby, ale obiecuję, że w następnym będzie się działo. I dodam wtedy dedykacje, bo teraz nie za bardzo mam jak 😟
📅📇📋📃📄
KOCHAM WAS
- Masz zamiar wysiąść ?- spytał Chris.
- Tak, sorry zamyśliłam się.
- To miłych trzech lat w tej dziurze.
- Spadaj już - zaśmiałam się i pewnym krokiem ruszyłam w stronę wejścia.Stał tam jakiś starszy nauczyciel i próbując przebić się przez wrzaski uczniów krzyczał :
- Pierwszoklasiści na prawo po plany lekcji gabinet numer 24. Reszta sobie poradzi.
Mężczyzna starł pot z czoła i kontynuował. Odebrałam plan lekcji i kluczyk od szafki.
Dotarłam do niej i na końcu korytarza zobaczyłam blondynkę, która zmagała się z wielką stertą książek. Wpadł na nią jakiś wielki, pryszczaty chłopak tak że grube okulary prawie spadły jej z nosa.
- Uważaj jak łazisz baranie !- wrzasnęła za nim dziewczyna i szła dalej .
- Od kiedy jesteś taka ostra okularniku?- chłopak zaśmiał się pod nosem i przewrócił się na schodach o swoje niezwiązane sznurówki. Dziewczyna przewróciła oczami. Nagle spojrzała na mnie i z szerokim uśmiechem do mnie podeszła.
- Hej. Jesteś nowa, prawda ?- spytała. Pokiwałam delikatnie głową- super- uśmiech nie znikał jej z twarzy- to są twoje książki- podała mi połowę lektur ze stosu- oj przepraszam nie przedstawiłam się. Jestem Melody Adelite i oprowadzę cię po tym...- przerwała zastanawiając się nad słowem- gmachu, przekażę zasady, opowiem o ludziach...chodź ze mną- ruszyłyśmy razem korytarzem.
- Macie tu jakąś tradycję czy coś ?- spytałam- chodzi mi o to oprowadzanie.
- Dyrektor tak mówi. Według mnie nie chce mu się po prostu ruszać tłustego tyłka z fotela. I wręcza się starszymi uczniami. To w jakiej jesteś klasie?
Spojrzałam na kartkę, która dostałam od sekretarki. Nic nie było tam napisane.
- Pokaż- powiedziała wyciągając rękę- kasa poznawcza C.
CO?
- Czyli klasa bez określonego zajęcia- dodała szybko- będziesz miała wszystkie raz dziennie. Klasy, że tak powiem...określone mają tylko jedno zajęcie cały czas. Jest klasa instrumentalna, wokalna, teatralna, taneczna i sportowa. zależnie od komisji są np. trzy klasy taneczne załóżmy: balet, cheeleding i street dance. Różnie bywa. Klas poznawczych jest najwięcej. I mają taki...full wypas. I po roku muszą określić co chcą robić i klasy poznawcze się likwiduje. Chyba, że większość osób chce wtedy robić parę rzeczy to wtedy komisja może orzec że zostawią jedną poznawczą.
Byłam trochę przytoczona tym wszystkim, ale za min zdążyłam się o coś spytać, Melody zatrzymała się przez dużymi, metalowymi drzwiami, pchnęła je bez najmniejszego wysiłku i mówiła dalej.
- Tu są właśnie studia nagrań, sale z instrumentami, sceny, sale baletowe, basen i boisko- mówiła wskazując w różnych kierunkach - ta część, w której byłyśmy wcześniej to cześć lekcyjna.
Westchnęłam cicho- jeszcze więcej informacji.
Melody się zaśmiała.
- Nie martw się ją też się na początku gubiłam- spojrzała na zegarek- do zobaczenia na lunchu! - krzyknęła i ruszyła w stronę sal z instrumentami.
Miałam jej tyle pytań do zadania. Nawet nie wiem do jakiej chodzi klasy. I o co chodzi z tą komisją? Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek, który zadzwonił tuż nad moim uchem. Przetarg je delikatnie i spojrzałam na plan.
HISTORIA
Jeszcze lepiej. Westchnęłam plan z powrotem do kieszeni i ruszyłam na korytarz lekcyjnych w poszukiwaniu odpowiedniej sali.
............................................................................
Hej kochani ! Wiem, że długo mnie nie było, ale mam ferie i jestem na zimowisku i nie mam za wiele czasu. Rozdział trochę słaby, ale obiecuję, że w następnym będzie się działo. I dodam wtedy dedykacje, bo teraz nie za bardzo mam jak 😟
📅📇📋📃📄
KOCHAM WAS
środa, 14 stycznia 2015
Ogłoszenia
Niestety nie mogę dodać teraz rozdziału chociaż bardzo naprawdę bardzo bym chciała. Proszę zrozumcie, że mam karę i nie dam rady. Odzyskam komputer i telefon w piątek wiec weekend ( jak na feriach będzie internet ) dodam na pewno bo jest on napisany ale nie opracowany. Prosze nie zniechęcajcie się.
KOCHAM WAS ZA TO ŻE JESTEŚCIE <3
KOCHAM WAS ZA TO ŻE JESTEŚCIE <3
niedziela, 11 stycznia 2015
Rozdział 20
Obudziłam się z wrzaskiem, bo ktoś przyłożył mi w twarz poduszką.
Koło mojego łóżka zobaczyłam wysokiego dość szczupłego chłopaka, którego to wszystko najwyraźniej bardzo rozśmieszyło.
- Porąbało cię czy jak?- wydarłam się na niego.
- Biorąc pod uwagę, że śpisz jak zabita nie miałem stosunkowo innego wyjścia.
- Debil- mruknęłam i zwlokłam się z łózka- mógłbyś wyjść? Chcę się ubrać.
Ale ten ani drgnął tylko siedział na krześle przy biurku i głupkowato się do mnie szczerzył.
- Czy to konieczne?
- Nie, nie wychodź będę się przy tobie rozbierać- rzuciłam sarkastycznie.
- Nie pogardziłbym.
- Zboczeniec.
- Znasz człowieka dwie minuty i już nazywasz go zboczeńcem?- spytał marszcząc brwi.
- Mam swoje powody- rzuciłam wyciągając czyste ciuchy na łóżko- a teraz bądź tak uprzejmy i zabierz swój tyłek z mojego pokoju.
Chłopak z ociąganiem podniósł się z krzesła i ruszył do drzwi.
- Jesteś ładniejsza niż myślałem- mruknął już za drzwiami.
- Ta ładniejsza niż myślałeś jest również twoją kuzynką.
- A czy to w czymś przeszkadza?- spytał wychylając swoją czarną czuprynę przez szparę w drzwiach.
- Wal się Alfred- rzuciłam w niego poduszką. Zaśmiał się.
- Alfred?
- Nie przedstawiłeś się mi.
- Jestem Ch...
- Tak tak wiem- przerwałam mu i usiadłam na miękkim krześle przy pianinie, podkuliłam nogi i zaczęłam patrzeć przez okno na piękny tajemniczy las. Dzisiaj rano miałam nastawione budziki. Jak zazwyczaj nic mi to nie dało. Gdybym była w domu maluchy by do mnie przybiegły. Pierwsza i nie ostatnia rzecz, której tak strasznie mi brakuje.
Wczoraj chciałam poczytać trochę o nowej szkole. Ale jakoś się na to nie zdobyłam. Postanowiłam, że reszty i tak dowiem się z czasem. Ciocia przekazała mi tylko parę podstawowych rzeczy. Że chodzi się tam cały rok, z tym że są trzy dni weekendu, bo piątek służy tylko i wyłącznie na korepetycje i dodatkowe zajęcia. I to co mnie zmartwiło najbardziej. MUNDUREK. Urok prywatnej szkoły.
Gapiłam się teraz na tą czarną spódniczkę za kolano i niebiesko- białą koszulkę. To mnie istnie przerażało.
W końcu zebrałam się na odwagę by to na siebie włożyć. Upięłam włosy w kok i zeszłam na dół. Przy długim brązowym stole dobrze zbudowany siwiejący mężczyzna popijał kawę i uzupełniał jakieś papiery. Na przeciwko niego siedzieli dwaj mali chłopcy. Jeden grał w jakąś grę na telefonie pochylając delikatnie swoją blond czuprynę. Drugi miał zmierzwione włoski i zajadał płatki z mlekiem. Ciocia siedziała na rogu stołu i uśmiechała się do mnie.
- Dzień dobry śpiochu- powiedziała.
- Dzień dobry.
- Ślicznie wyglądasz. Znacznie lepiej niż wczoraj.
- Dziękuję- uśmiechnęłam się grzecznie smarując sobie kanapkę masłem.
- To jest wujek Brandon- powiedziała wskazując na mężczyznę po jej lewej stronie. Uśmiechnął się ukazując rząd prawie białych zębów- to Archie - starszy chłopiec ie zwrócił na to uwagi zajęty swoją grą- a ten mały łobuz to Aiden- młodszy chłopiec uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. Nie miał dwóch zębów na przodzie- Chrisa już za pewne poznałaś.
Pokiwałam głową:
- Miły chłopak- mruknęłam sarkastycznie w nadziei, że nikt mnie usłyszy.
Jak skończyłam jeść spakowałam szybko moją małą torebkę.
- Chris cię odwiezie- krzyknęła ciocia gdy wychodziłam z domu.
Świetnie.
.....................................................................................................................................................................................................................................................................................
I jak wam się podoba? Rozdział pisany w pośpiechu, ale nie ostatnio nie mam za wiele czasu :-(
Mogę dać wam gwarancję, że następny rozdział jest już napisany, więc tylko lekko go opracuję i dodam najpóźniej jutro.
KOCHAM WAS!!!!
DZIĘKUJĘ, ŻE JESTEŚCIE <3
Koło mojego łóżka zobaczyłam wysokiego dość szczupłego chłopaka, którego to wszystko najwyraźniej bardzo rozśmieszyło.
- Porąbało cię czy jak?- wydarłam się na niego.
- Biorąc pod uwagę, że śpisz jak zabita nie miałem stosunkowo innego wyjścia.
- Debil- mruknęłam i zwlokłam się z łózka- mógłbyś wyjść? Chcę się ubrać.
Ale ten ani drgnął tylko siedział na krześle przy biurku i głupkowato się do mnie szczerzył.
- Czy to konieczne?
- Nie, nie wychodź będę się przy tobie rozbierać- rzuciłam sarkastycznie.
- Nie pogardziłbym.
- Zboczeniec.
- Znasz człowieka dwie minuty i już nazywasz go zboczeńcem?- spytał marszcząc brwi.
- Mam swoje powody- rzuciłam wyciągając czyste ciuchy na łóżko- a teraz bądź tak uprzejmy i zabierz swój tyłek z mojego pokoju.
Chłopak z ociąganiem podniósł się z krzesła i ruszył do drzwi.
- Jesteś ładniejsza niż myślałem- mruknął już za drzwiami.
- Ta ładniejsza niż myślałeś jest również twoją kuzynką.
- A czy to w czymś przeszkadza?- spytał wychylając swoją czarną czuprynę przez szparę w drzwiach.
- Wal się Alfred- rzuciłam w niego poduszką. Zaśmiał się.
- Alfred?
- Nie przedstawiłeś się mi.
- Jestem Ch...
- Tak tak wiem- przerwałam mu i usiadłam na miękkim krześle przy pianinie, podkuliłam nogi i zaczęłam patrzeć przez okno na piękny tajemniczy las. Dzisiaj rano miałam nastawione budziki. Jak zazwyczaj nic mi to nie dało. Gdybym była w domu maluchy by do mnie przybiegły. Pierwsza i nie ostatnia rzecz, której tak strasznie mi brakuje.
Wczoraj chciałam poczytać trochę o nowej szkole. Ale jakoś się na to nie zdobyłam. Postanowiłam, że reszty i tak dowiem się z czasem. Ciocia przekazała mi tylko parę podstawowych rzeczy. Że chodzi się tam cały rok, z tym że są trzy dni weekendu, bo piątek służy tylko i wyłącznie na korepetycje i dodatkowe zajęcia. I to co mnie zmartwiło najbardziej. MUNDUREK. Urok prywatnej szkoły.
Gapiłam się teraz na tą czarną spódniczkę za kolano i niebiesko- białą koszulkę. To mnie istnie przerażało.
W końcu zebrałam się na odwagę by to na siebie włożyć. Upięłam włosy w kok i zeszłam na dół. Przy długim brązowym stole dobrze zbudowany siwiejący mężczyzna popijał kawę i uzupełniał jakieś papiery. Na przeciwko niego siedzieli dwaj mali chłopcy. Jeden grał w jakąś grę na telefonie pochylając delikatnie swoją blond czuprynę. Drugi miał zmierzwione włoski i zajadał płatki z mlekiem. Ciocia siedziała na rogu stołu i uśmiechała się do mnie.
- Dzień dobry śpiochu- powiedziała.
- Dzień dobry.
- Ślicznie wyglądasz. Znacznie lepiej niż wczoraj.
- Dziękuję- uśmiechnęłam się grzecznie smarując sobie kanapkę masłem.
- To jest wujek Brandon- powiedziała wskazując na mężczyznę po jej lewej stronie. Uśmiechnął się ukazując rząd prawie białych zębów- to Archie - starszy chłopiec ie zwrócił na to uwagi zajęty swoją grą- a ten mały łobuz to Aiden- młodszy chłopiec uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. Nie miał dwóch zębów na przodzie- Chrisa już za pewne poznałaś.
Pokiwałam głową:
- Miły chłopak- mruknęłam sarkastycznie w nadziei, że nikt mnie usłyszy.
Jak skończyłam jeść spakowałam szybko moją małą torebkę.
- Chris cię odwiezie- krzyknęła ciocia gdy wychodziłam z domu.
Świetnie.
.....................................................................................................................................................................................................................................................................................
I jak wam się podoba? Rozdział pisany w pośpiechu, ale nie ostatnio nie mam za wiele czasu :-(
Mogę dać wam gwarancję, że następny rozdział jest już napisany, więc tylko lekko go opracuję i dodam najpóźniej jutro.
KOCHAM WAS!!!!
DZIĘKUJĘ, ŻE JESTEŚCIE <3
niedziela, 4 stycznia 2015
Rozdział 19
Wsiadłam do samolotu, zajęłam swoje miejsce w ostatnim rzędzie przy ścianie, włożyłam do uszu słuchawki, zwinęłam swoją bluzę w kłębek i położyłam na niej głowę. Zamknęłam oczy, z których ciągle wypływały nowe łzy i odpłynęłam. Obudziłam się dopiero kiedy wylądowaliśmy i wszyscy zaczęli bić brawo. Ja nie podzielałam ich entuzjazmu. Zaczęłam zanosić się płaczem. Tym razem gwałtowniej niż kiedykolwiek. Teraz nie ma już odwrotu. Jestem w obcym kraju, z obcymi ludźmi mówiącymi w innym języku. Na dworze lał deszcz. Witamy w Londynie!
Chwyciłam swoją walizkę i zaczęłam rozglądać się za ciocią. Stała pod schodami. Miała identyczne zielone oczy i jasne włosy jak mój tata. Podeszłam do niej, a ona tylko mnie przytuliła. Trochę mnie to zaskoczyło, ale z uśmiechem odwzajemniłam gest.
- Nie smuć się- powiedziała,gdy szłyśmy do samochodu- spodoba ci się tam gdzie mieszkamy. W szkole na pewno też.
Nie byłabym taka pewna.
Podróż do domu cioci nie trwała zbyt długo. kiedy wysiadłam z samochodu przed sobą zobaczyłam długą ulicę, na której były wyłącznie domki jednorodzinne, na których trawy były idealnie przystrzyżone, a na podjazdach stały kosztowne samochody. Nie wiedziałam, że ciocia jest bogata. Weszłyśmy przez czarne lakierowane drzwi do olbrzymiego salonu. Wysoki sufit miał biały kolor, tak jak płytki. Zamiast ścian były olbrzymie okna z widokiem na las. Po prawej stronie pomieszczenia stał jasno brązowy stół z krzesłami a po drugiej stronie czarna sofa i wiszący na ścianie telewizor plazmowy. Chyba największy jaki widziałam w życiu. W płytkach odbijał się blask marmurowego kominka i kryształowych żyrandoli. Na następne piętro prowadziły długie schody ozdabiane kawałkami drewna.
- Chcesz zobaczyć swój pokój ? -spytała ciocia wyrywając mnie z zachwycania się jej domem.
- Jasne- uśmiechnęłam się delikatnie, a ciocia wzięła moją walizkę, jakby ważyła tyle co piórko i zaprowadziła mnie na następne piętro.
Jedna ściana pokoju była tak samo jak w salonie cała oszklona. Ściany miały beżowy kolor. Gdy weszłam dalej w rogu zobaczyłam czarne biurko z półką na książki. Oprócz tego pod ścianą stało wielkie łóżko a ścianę na przeciwko okna w całości zajmowała olbrzymia szafa z lustrem. Na przeciwko łóżka wisiał średnich rozmiarów biały telewizor i dwa głośniki. Pod oknem stał fortepian.
- Ciociu?
Odwróciła się z nie schodzącym jej z twarzy uśmiechem. Teraz zauważyłam, że jak się uśmiecha w kącikach oczu pojawiają się jej delikatne zmarszczki.
- Po co mi fortepian?
- Och...-zmieszała się odrobinę- nie czytałaś ulotki tej twojej nowej szkoły?
Pokręciłam głową.
Będziesz musiała tam wybrać sobie jakiś instrument. Słyszałam, że kiedyś podobał ci się fortepian, więc pomyślałam, że ci się przyda.
Że co?
- Masz tą ulotkę?- spytałam.
- Tak jasne. Zaraz ci przyniosę.
Powiedziała i skierowała się do wyjścia, a ja rzuciłam się na moje łózko.
- A i jeszcze jedno- obróciła się w moją stronę- za tymi drzwiami- wskazała na drzwi na przeciwko wejścia- jest twoja o moja łazienka.
Osobna łazienka?
- Mam trzech synów, więc pomyślałam, że będzie milej, jak będziesz miała osobną łazienkę.
- Trzech?! -spytałam chyba trochę za głośno.
Ciocia się zaśmiała.
- Tak, trzech. Zawsze chciałam mieć córkę, ale no cóż...nie wyszło. Niedługo powinnaś ich poznać. Wyszli z moim mężem do kina. Jeden ma 6 lat, drugi 9, a najstarszy 18.
O mój Boże.
- Nie bój się nie są tacy źli- znowu się zaśmiała- dobra. Dam ci spokój. Rozpakuj się w spokoju.
Wyszła zamykając za sobą drzwi i zostawiając mnie w pustym pokoju, który tak drastycznie różnił się od mojego poprzedniego, ciepłego i ciemnego pokoiku z mnóstwem przyjaznych pierdółek na szafkach, że byłam pewna, że nigdy nie poczuję się tu jak u siebie.
...............................................................................................................................................
Błagam nie bijcie! Wiem, że rozdział fatalny, ale cierpię na brak weny :-((
I dziękuję wszystkim, którzy komentują za to, że jesteście ze mną <3
Czyli:
ja- mewa
gumis mis
E. Marianna G.
Niepowtarzalna
zuz9 <3
ponczek54
jatoaaa
Weroni kaa
Aleksandra Grzesik
Kasia
Krystix PL
Paula Ppp
Alex F.
Markaskor
Kocham was i przepraszam jak pomyliłam kogoś nazwę lub o kimś zapomniałam :-) Gdyby tak się zdarzyło piszcie :-)
Chwyciłam swoją walizkę i zaczęłam rozglądać się za ciocią. Stała pod schodami. Miała identyczne zielone oczy i jasne włosy jak mój tata. Podeszłam do niej, a ona tylko mnie przytuliła. Trochę mnie to zaskoczyło, ale z uśmiechem odwzajemniłam gest.
- Nie smuć się- powiedziała,gdy szłyśmy do samochodu- spodoba ci się tam gdzie mieszkamy. W szkole na pewno też.
Nie byłabym taka pewna.
Podróż do domu cioci nie trwała zbyt długo. kiedy wysiadłam z samochodu przed sobą zobaczyłam długą ulicę, na której były wyłącznie domki jednorodzinne, na których trawy były idealnie przystrzyżone, a na podjazdach stały kosztowne samochody. Nie wiedziałam, że ciocia jest bogata. Weszłyśmy przez czarne lakierowane drzwi do olbrzymiego salonu. Wysoki sufit miał biały kolor, tak jak płytki. Zamiast ścian były olbrzymie okna z widokiem na las. Po prawej stronie pomieszczenia stał jasno brązowy stół z krzesłami a po drugiej stronie czarna sofa i wiszący na ścianie telewizor plazmowy. Chyba największy jaki widziałam w życiu. W płytkach odbijał się blask marmurowego kominka i kryształowych żyrandoli. Na następne piętro prowadziły długie schody ozdabiane kawałkami drewna.
- Chcesz zobaczyć swój pokój ? -spytała ciocia wyrywając mnie z zachwycania się jej domem.
- Jasne- uśmiechnęłam się delikatnie, a ciocia wzięła moją walizkę, jakby ważyła tyle co piórko i zaprowadziła mnie na następne piętro.
Jedna ściana pokoju była tak samo jak w salonie cała oszklona. Ściany miały beżowy kolor. Gdy weszłam dalej w rogu zobaczyłam czarne biurko z półką na książki. Oprócz tego pod ścianą stało wielkie łóżko a ścianę na przeciwko okna w całości zajmowała olbrzymia szafa z lustrem. Na przeciwko łóżka wisiał średnich rozmiarów biały telewizor i dwa głośniki. Pod oknem stał fortepian.
- Ciociu?
Odwróciła się z nie schodzącym jej z twarzy uśmiechem. Teraz zauważyłam, że jak się uśmiecha w kącikach oczu pojawiają się jej delikatne zmarszczki.
- Po co mi fortepian?
- Och...-zmieszała się odrobinę- nie czytałaś ulotki tej twojej nowej szkoły?
Pokręciłam głową.
Będziesz musiała tam wybrać sobie jakiś instrument. Słyszałam, że kiedyś podobał ci się fortepian, więc pomyślałam, że ci się przyda.
Że co?
- Masz tą ulotkę?- spytałam.
- Tak jasne. Zaraz ci przyniosę.
Powiedziała i skierowała się do wyjścia, a ja rzuciłam się na moje łózko.
- A i jeszcze jedno- obróciła się w moją stronę- za tymi drzwiami- wskazała na drzwi na przeciwko wejścia- jest twoja o moja łazienka.
Osobna łazienka?
- Mam trzech synów, więc pomyślałam, że będzie milej, jak będziesz miała osobną łazienkę.
- Trzech?! -spytałam chyba trochę za głośno.
Ciocia się zaśmiała.
- Tak, trzech. Zawsze chciałam mieć córkę, ale no cóż...nie wyszło. Niedługo powinnaś ich poznać. Wyszli z moim mężem do kina. Jeden ma 6 lat, drugi 9, a najstarszy 18.
O mój Boże.
- Nie bój się nie są tacy źli- znowu się zaśmiała- dobra. Dam ci spokój. Rozpakuj się w spokoju.
Wyszła zamykając za sobą drzwi i zostawiając mnie w pustym pokoju, który tak drastycznie różnił się od mojego poprzedniego, ciepłego i ciemnego pokoiku z mnóstwem przyjaznych pierdółek na szafkach, że byłam pewna, że nigdy nie poczuję się tu jak u siebie.
...............................................................................................................................................
Błagam nie bijcie! Wiem, że rozdział fatalny, ale cierpię na brak weny :-((
I dziękuję wszystkim, którzy komentują za to, że jesteście ze mną <3
Czyli:
ja- mewa
gumis mis
E. Marianna G.
Niepowtarzalna
zuz9 <3
ponczek54
jatoaaa
Weroni kaa
Aleksandra Grzesik
Kasia
Krystix PL
Paula Ppp
Alex F.
Markaskor
Kocham was i przepraszam jak pomyliłam kogoś nazwę lub o kimś zapomniałam :-) Gdyby tak się zdarzyło piszcie :-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)