Po rozdaniu świadectw mama czekała już na mnie pod szkołą. Obróciłam się i ostatni raz spojrzałam na obdrapane ściany budynku. Na wielkim napisie nad wejściem- GIMNAZJUM NR 5- pod literką M nadal widniał napis ,,wchodzisz na własną odpowiedzialność" wypisany markerem permanentnym przez Raka, kiedy Olka przez cały dzień latała po szkole jak oszalała, bo mama nie pozwoliła jej iść na imprezę urodzinową jej chłopaka. Bałam się wtedy, że kogoś pobije, bo na swojej przepełnionej gniewem obrzydliwej twarzy miała wypisane ,, lepiej się nie zbliżaj bo ci wleję ".
Albo wgniecenie na parapecie na parterze zostawione przeze mnie i Lenę, gdy podczas lekcji w bibliotece tańczyłyśmy na nim wymachując w powietrzu nogami i potem spadłyśmy z niego wpadając w kwiatki i brudząc się ziemią.
Jeszcze innym razem Gandalf dowiedział się, że Mendryk rozstał się z żoną i przed matmą na tablicy narysował jego podobiznę w obcisłym stroju z pióropuszem i podpisał ,, jestem wolny. Bierz jeśli chcesz". Pamiętam, że Lena wtedy popłakała się ze śmiechu i zmoczyła całą ławkę.
Gdy to wszystko sobie przypomniałam łzy mimowolnie zaczęły mi płynąć po policzkach. Świadomość, że większości ludzi z którymi wszystko to przeżyłam, nigdy już nie zobaczę, rozbroiła mnie do końca. Lenie nie mówiłam, że wyjeżdżam. Zostawiłam jej w szafce list. Nie zniosłabym jej reakcji gdybym powiedziała jej to prosto w twarz.
Wsiadłam pospiesznie do samochodu trzaskając drzwiami i zobaczyłam siedzącą w swoim fioletowym foteliku Amber. Płakała. Dlaczego rodzice ją zabrali? Przytuliłam ją najmocniej jak potrafiłam, rzuciłam mamie nienawistne spojrzenie i szepnęłam siostrzyczce na ucho:
- Nie martw się nie długo wrócę. Naprawdę. Kocham cię najbardziej na świecie i nigdy nie przestanę. Pamiętaj o tym.
Chociaż sama płakałam przez całą drogę starałam się ją uspokoić. Gdy podjechaliśmy na lotnisko wzięłam jej małą twarzyczkę w ręce, pocałowałam ją delikatnie w czółko i pośpiesznie wysiadłam z samochodu. Wyjęłam moją jedyną walizkę z bagażnika, przerzuciłam torebkę przez ramię i pędem rzuciłam się w stronę wejścia. Nie chciałam się żegnać z rodzicami.
Nie chciałam już dzisiaj więcej płakać. Już miałam przejść przez bramkę, kiedy zobaczyłam jego. Tak, własnie RAKA. Zobaczył mnie. Przeszłam koło niego jakbym go nie znała.
- May, zaczekaj. Proszę.
Odwróciłam się.
- Mówiłam ci, że nie chcę cię więcej widzieć.
Szłam dalej. Złapał mnie za nadgarstek i przysunął do siebie. Próbowałam się wyrwać, ale bezskutecznie,
- May...ale ja... cię kocham.
Nie wytrzymałam. Łzy same napłynęły mi do oczu.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi tego wcześniej? Wtedy wszystko byłoby inaczej! Może nie musiałabym wyjechać? Tyle czasu na to czekałam...- łzy płynęły mi strumieniami i ze złości zaczęłam okładać go pięściami. On tylko mnie przytulił.
- Czekałam...naprawdę...cały ten czas- mówiłam po raz ostatni wdychając jego zapach. Wtedy delikatnie mnie od siebie odsunął i tak po prostu pocałował. Czułam jego ciepłe usta na moich. Pragnęłam tego. Pragnęłam jego. Tak bardzo nie chciałam wyjeżdżać. Chciałam przy nim być przez całą wieczność. Chciałam, żeby ta chwila trwała jak najdłużej.
- Wołają cię- usłyszałam cichy głos Raka przy moim uchu.
Rzuciłam się mu na szyję zatapiając palce w jego ciemnych włosach.
- Kocham cię Rak- szepnęłam- i zawsze będę cię kochała.
Jak najszybciej się od niego oderwałam i pobiegłam w stronę bramek. Gdy wychodziłam na zewnątrz, ostatni raz na niego spojrzałam. Stał w tym samym miejscu z opuszczonymi rękami, A w jego oczach krył się najgłębszy smutek jaki widziałam w życiu. W tym momencie serce rozpadło mi się na 100000 kawałków.
.....................................................................................................................................................................................................................................................................................................................
Hej kochani ! Jak wam się podoba rozdział? Wiem, że jestem okropna.
Kocham was za to że jesteście! Pod następnym rozdziałem umieszczę dedykacje. <3
Czekam na wasze opinie w komentarzach. Jestem gotowa na wszystko :-D
wtorek, 30 grudnia 2014
niedziela, 28 grudnia 2014
Rozdział 17
Przez cały następny dzień nie miałam zamiaru wychodzić z pokoju. Nie chciałam patrzeć na rodziców.Nie po tym co mi zrobili. Zastanawiałam się czy myślą co własnie robią. Oczywiście nie miałam problemu z tym, żeby i c h zostawić. Ale cały czas myślałam o maluchach. Jak ja powiem małej siostrzyczce, która na każdym kroku brała ze mnie przykład i była osobą, która zdecydowanie najbardziej mnie kochała, tak jak ja ją, że ją zostawię. Mimo, że nie z własnej woli ją opuszczę ona tego nie zrozumie. Jest na to za mała. Potem już nie będzie pamiętać o tym, że kiedyś tak mocno mnie kochała. Będę dla niej tylko siostrą, która tylko czasem będzie ją odwiedzać i która nawet nie zaprowadzi jej za rączkę do pierwszej klasy i nie będzie jej później pomagać w lekcjach. Będzie z resztą znacznie więcej sytuacji, w których będzie mnie potrzebowała.
A Lena? Może zrozumie,że nie miałam wyjścia, ale nie mogę być pewna, że znajdzie sobie przyjaciółkę. Tyle o niej wiedziałam. Ona o mnie. Za dużo, żeby się rozstawać. A jak ludzie w szkole zareagują na tą wpadkę z narkotykami? Wieści w szkole szybko się rozchodzą. Nikt pewnie nie będzie myślał o tym, że ktoś ją w to wrobił ( tak jak mnie ). To będzie się za nią ciągnęło. I nigdy nie wybaczy mi, że wtedy mnie z nią nie było.
Przez pół dnia, przewalałam się bez sensu po pokoju, a na dodatek, jeszcze jedna myśl nie dawała mi spokoju. Rak. Nie chciałam o nim myśleć. Chciałam go wyrzuć z głowy jak niepotrzebnego śmiecia i zamknąć ten rozdział na zawsze. A jednak nie mogłam. To nie mogło się tak skończyć. Wyjęłam telefon z pod poduszki i napisałam do niego SMS-a.
CZEKAM O 16 TAM GDZIE ZAWSZE
W duchu karciłam się za to co mam zamiar mu powiedzieć. Ale należało mu się.
Z rodzicami nie miałam większego problemu. Wyszłam zwyczajnie przez drzwi wejściowe. Nie mogą mi nie pozwolić się pożegnać.
Rak czekał na tej samej ławeczce co wtedy kiedy poszliśmy na naleśniki. Wtedy wszystko było ok. To on to spierdzielił. Nie ja.
Wstał. Przedstawienie czas zacząć!
- Hej chci...
- Nic nie mów- przerwałam najchłodniejszym tonem głosu na jaki mnie było stać-chciałam ci tylko powiedzieć, że wyjeżdżam.
- Co?!- krzyknął - ale gdzie? Jeśli mogę...
- Nie krzycz na mnie. I nie. Nic nie możesz zrobić. To moja decyzja. Wyjeżdżam po rozdaniu świadectw. Pewnie nigdy się więcej nie zobaczymy.
- Błagam cię. Zostań. Na prawdę cię...
- Nie chcę twoich przeprosin- powiedziałam uciszając go ruchem ręki.
- Nie możesz...-zaczął spokojnym błagalnym tonem, ale było widać, że z trudem nad sobą panuje. Bo co chwila mięśnie jego twarzy się napinały.
Nie wytrzymałam już dłużej. Teraz krzyczałam.
- Zostanę i co? Będziemy unikać się na korytarzu ? A może udamy, że nic się nie stało ? To się nie uda.
Odwróciłam się gotowa do odejścia, ale podbiegł do mnie kładąc mi rękę na ramieniu. Szybko ją zrzuciłam. I szłam dalej.
- May ! - krzyczał za mną- May błagam Cię !! To nie może się tak skończyć.
- Jak widzisz może !- powiedziałam przez zaciśnięte zęby- nie chcę cię więcej widzieć.
Odeszłam nie oglądając się za siebie. Wiedziałam jaki ból mu sprawiłam. Byłam najokrutniejszą osobą na świecie. Ale sobie zasłużył. To nie mogło się inaczej skończyć. Miałam po tym zapomnieć o nim na zawsze. Chyba mocno się pomyliłam.
............................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................
Wyrobiłam się w obiecanym terminie :-) i jak wam się podoba rozdział? Może nie wyszedł fenomenalny, ale chyba też nie najgorszy. I błagam nie zabijajcie mnie za niego ;-) czekam na wasze szczere opinie i uwagi <3
A Lena? Może zrozumie,że nie miałam wyjścia, ale nie mogę być pewna, że znajdzie sobie przyjaciółkę. Tyle o niej wiedziałam. Ona o mnie. Za dużo, żeby się rozstawać. A jak ludzie w szkole zareagują na tą wpadkę z narkotykami? Wieści w szkole szybko się rozchodzą. Nikt pewnie nie będzie myślał o tym, że ktoś ją w to wrobił ( tak jak mnie ). To będzie się za nią ciągnęło. I nigdy nie wybaczy mi, że wtedy mnie z nią nie było.
Przez pół dnia, przewalałam się bez sensu po pokoju, a na dodatek, jeszcze jedna myśl nie dawała mi spokoju. Rak. Nie chciałam o nim myśleć. Chciałam go wyrzuć z głowy jak niepotrzebnego śmiecia i zamknąć ten rozdział na zawsze. A jednak nie mogłam. To nie mogło się tak skończyć. Wyjęłam telefon z pod poduszki i napisałam do niego SMS-a.
CZEKAM O 16 TAM GDZIE ZAWSZE
W duchu karciłam się za to co mam zamiar mu powiedzieć. Ale należało mu się.
Z rodzicami nie miałam większego problemu. Wyszłam zwyczajnie przez drzwi wejściowe. Nie mogą mi nie pozwolić się pożegnać.
Rak czekał na tej samej ławeczce co wtedy kiedy poszliśmy na naleśniki. Wtedy wszystko było ok. To on to spierdzielił. Nie ja.
Wstał. Przedstawienie czas zacząć!
- Hej chci...
- Nic nie mów- przerwałam najchłodniejszym tonem głosu na jaki mnie było stać-chciałam ci tylko powiedzieć, że wyjeżdżam.
- Co?!- krzyknął - ale gdzie? Jeśli mogę...
- Nie krzycz na mnie. I nie. Nic nie możesz zrobić. To moja decyzja. Wyjeżdżam po rozdaniu świadectw. Pewnie nigdy się więcej nie zobaczymy.
- Błagam cię. Zostań. Na prawdę cię...
- Nie chcę twoich przeprosin- powiedziałam uciszając go ruchem ręki.
- Nie możesz...-zaczął spokojnym błagalnym tonem, ale było widać, że z trudem nad sobą panuje. Bo co chwila mięśnie jego twarzy się napinały.
Nie wytrzymałam już dłużej. Teraz krzyczałam.
- Zostanę i co? Będziemy unikać się na korytarzu ? A może udamy, że nic się nie stało ? To się nie uda.
Odwróciłam się gotowa do odejścia, ale podbiegł do mnie kładąc mi rękę na ramieniu. Szybko ją zrzuciłam. I szłam dalej.
- May ! - krzyczał za mną- May błagam Cię !! To nie może się tak skończyć.
- Jak widzisz może !- powiedziałam przez zaciśnięte zęby- nie chcę cię więcej widzieć.
Odeszłam nie oglądając się za siebie. Wiedziałam jaki ból mu sprawiłam. Byłam najokrutniejszą osobą na świecie. Ale sobie zasłużył. To nie mogło się inaczej skończyć. Miałam po tym zapomnieć o nim na zawsze. Chyba mocno się pomyliłam.
............................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................
Wyrobiłam się w obiecanym terminie :-) i jak wam się podoba rozdział? Może nie wyszedł fenomenalny, ale chyba też nie najgorszy. I błagam nie zabijajcie mnie za niego ;-) czekam na wasze szczere opinie i uwagi <3
wtorek, 23 grudnia 2014
Rozdział 16
Jacht Olki był na prawdę ogromny. Miał z trzy piętra i sięgał do połowy szerokości rzeki. Na drugim piętrze jacyś napici kolesie rzucali puszki do wody i wychylali się przez barierki patrząc jak daleko polecą. Muzyka grała tak głośno, że słyszała ją pewnie połowa Krakowa. Na co ja się dałam namówić? Poszłyśmy w stronę mostu, który prowadził do głównego wejścia. Zatrzymał nas tam jakiś wielki ochroniarz i niskim głosem ryknął;
- Imię i nazwisko proszę.
Przecież Olka nas nie zaprosiła to oczyw...
- Anna Mazur i Emilia Lem- wyrecytowała Lena.
Wytrzeszczyła na nią oczy. Ona tylko wzruszyła ramionami i puściła do mnie oczko. W środku był olbrzymi parkiet z mnóstwem tańczących ludzi. Widać było, że większości z nich daleko jest do trzeźwości. Jakiś chłopak na schodach zaczął rozpinać koszulę, a przed nim wiła się jakaś napalona blondyna w obrzydliwej sukience ze zdecydowanie za dużym dekoltem. Boże...Przeszły mnie ciarki obrzydzenia i postanowiłam, że dalej już rozglądać się nie będę.
- Dobra Lena damy radę tylko musimy się trzymać- przerwałam i zobaczyłam przyjaciółkę wijącą się na parkiecie z jakimś chłopakiem- razem- dokończyłam i ze zrezygnowaniem usiadłam przy pustym stoliku koło schodów. Chwilę później przysiadł koło mnie jakiś starszy ode mnie chłopak. Miał może z 18 lat. Na jego dżinsach widniała jakaś fioletowa plama, na twarzy miał kilku dniowy zarost, a na koszuli zobaczyłam kremowy ślad pudru. Założył nogi na stół.
- Dlaczego taka ładna dziewczyna siedzi sama?- spytał uśmiechając się pod nosem. W tej chwili wiele dziewczyn, które znam rzuciło by się na niego z ochotą posmakowania jego ust. Ale ja tylko gapiłam się przed siebie.
- Znamy się?- spytałam.
- Nie- zbliżył się trochę- ale z chęcią cię poznam.
- Nie dzięki- rzuciłam obojętnym tonem i odwróciłam głowę.
- Szkoda- szepnął mi do ucha, tak że przeszły mnie ciarki obrzydzenia i odszedł.
Nagle wszyscy ludzie zaczęli biegać do wyjścia albo skakać do wody, Na początku nie za bardzo wiedziałam o co chodzi, ale po chwili zobaczyłam policjantów okrążających parkiet i wszystko stało się jasne. Gdy nikt już nie miał jak uciec na jeden ze stołów wszedł policjant i ryknął przez magnetofon:
- Dostaliśmy wiadomość, że na tej imprezie kwitnie używanie i handel narkotykami- wszyscy
zebrani zaczęli głośno buczeć- spokój!! Teraz wszyscy grzecznie ustawicie się pod ścianą i moi koledzy was przeszukają. Jeśli nic nie znajdziemy damy wam spokój.
Nie byłam w stanie ruszyć się z miejsca. Siedziałam tylko ciągle w tej samej pozycji gapiąc się w jakiś punt przede mną. Podszedł do mnie jakiś policjant. Młody. Miał może z 25 lat.
Przeszukiwał moją torebkę. Nagle się zatrzymał spojrzał na mnie dziwnie. I krzyknął;
- Chłopaki! Coś mam!
Właśnie w tym momencie zeszłam na zawał.
Policjant położył mi rękę na plecach i szepnął;
- W co ty się wpakowałaś?
Gdy wyszliśmy na zewnątrz zobaczyłam, że inni policjanci prowadzą więcej ludzi. Wśród nich była też zapłakana Lena.
Siedziałyśmy z nią teraz na zimnych krzesłach w poczekalni na posterunku.
Podczas przesłuchania ten sam facet ciągle pytał mnie od kogo dostałam te narkotyki i gadał coś o złagodzeniu kary. Tyle samo razy ja mu odpowiadałam, że to nie moje i że mogą sprawdzić że nie ma tam moich odcisków. I oczywiście miałam rację.
Jak jechałam z rodzicami do domu nikt nie odezwał się ani słowem. I dobrze. Nie miałam zamiaru słuchać paplania taty o ,,konsekwencjach mojego czynu ".
Gdy weszłam do mojego pokoju zobaczyłam na łóżku otwartą walizkę. Za mną weszła mama.
- Pakuj się. Wyjeżdżasz po rozdaniu świadectw.
- Ale...
- Bez dyskusji. Ciocia już szykuje dla ciebie pokój.
.........................................................................................................................................................................................................................................................................................................
Przepraszam za długą przerwę. Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba :-)
I z całego serca dziękuję :
zuz9
gumis mis
Niepowtarzalna
jatoaaa
E.Marianna G.
Austin and Ally
Markaskor
Kasia
Grey Angel
Za komentarze na moim blogu. Jesteście dla mnie przeogromną motywacją :-)
Dzięki wam mam ochotę pisać dalej.
I dziękuję mojej mamusi za podrzucenie pomysłu na ten rozdział <3
PS Ostatnio mam wenę więc w tym tygodniu pewnie dodam następny rozdział :-D
- Imię i nazwisko proszę.
Przecież Olka nas nie zaprosiła to oczyw...
- Anna Mazur i Emilia Lem- wyrecytowała Lena.
Wytrzeszczyła na nią oczy. Ona tylko wzruszyła ramionami i puściła do mnie oczko. W środku był olbrzymi parkiet z mnóstwem tańczących ludzi. Widać było, że większości z nich daleko jest do trzeźwości. Jakiś chłopak na schodach zaczął rozpinać koszulę, a przed nim wiła się jakaś napalona blondyna w obrzydliwej sukience ze zdecydowanie za dużym dekoltem. Boże...Przeszły mnie ciarki obrzydzenia i postanowiłam, że dalej już rozglądać się nie będę.
- Dobra Lena damy radę tylko musimy się trzymać- przerwałam i zobaczyłam przyjaciółkę wijącą się na parkiecie z jakimś chłopakiem- razem- dokończyłam i ze zrezygnowaniem usiadłam przy pustym stoliku koło schodów. Chwilę później przysiadł koło mnie jakiś starszy ode mnie chłopak. Miał może z 18 lat. Na jego dżinsach widniała jakaś fioletowa plama, na twarzy miał kilku dniowy zarost, a na koszuli zobaczyłam kremowy ślad pudru. Założył nogi na stół.
- Dlaczego taka ładna dziewczyna siedzi sama?- spytał uśmiechając się pod nosem. W tej chwili wiele dziewczyn, które znam rzuciło by się na niego z ochotą posmakowania jego ust. Ale ja tylko gapiłam się przed siebie.
- Znamy się?- spytałam.
- Nie- zbliżył się trochę- ale z chęcią cię poznam.
- Nie dzięki- rzuciłam obojętnym tonem i odwróciłam głowę.
- Szkoda- szepnął mi do ucha, tak że przeszły mnie ciarki obrzydzenia i odszedł.
Nagle wszyscy ludzie zaczęli biegać do wyjścia albo skakać do wody, Na początku nie za bardzo wiedziałam o co chodzi, ale po chwili zobaczyłam policjantów okrążających parkiet i wszystko stało się jasne. Gdy nikt już nie miał jak uciec na jeden ze stołów wszedł policjant i ryknął przez magnetofon:
- Dostaliśmy wiadomość, że na tej imprezie kwitnie używanie i handel narkotykami- wszyscy
zebrani zaczęli głośno buczeć- spokój!! Teraz wszyscy grzecznie ustawicie się pod ścianą i moi koledzy was przeszukają. Jeśli nic nie znajdziemy damy wam spokój.
Nie byłam w stanie ruszyć się z miejsca. Siedziałam tylko ciągle w tej samej pozycji gapiąc się w jakiś punt przede mną. Podszedł do mnie jakiś policjant. Młody. Miał może z 25 lat.
Przeszukiwał moją torebkę. Nagle się zatrzymał spojrzał na mnie dziwnie. I krzyknął;
- Chłopaki! Coś mam!
Właśnie w tym momencie zeszłam na zawał.
Policjant położył mi rękę na plecach i szepnął;
- W co ty się wpakowałaś?
Gdy wyszliśmy na zewnątrz zobaczyłam, że inni policjanci prowadzą więcej ludzi. Wśród nich była też zapłakana Lena.
Siedziałyśmy z nią teraz na zimnych krzesłach w poczekalni na posterunku.
Podczas przesłuchania ten sam facet ciągle pytał mnie od kogo dostałam te narkotyki i gadał coś o złagodzeniu kary. Tyle samo razy ja mu odpowiadałam, że to nie moje i że mogą sprawdzić że nie ma tam moich odcisków. I oczywiście miałam rację.
Jak jechałam z rodzicami do domu nikt nie odezwał się ani słowem. I dobrze. Nie miałam zamiaru słuchać paplania taty o ,,konsekwencjach mojego czynu ".
Gdy weszłam do mojego pokoju zobaczyłam na łóżku otwartą walizkę. Za mną weszła mama.
- Pakuj się. Wyjeżdżasz po rozdaniu świadectw.
- Ale...
- Bez dyskusji. Ciocia już szykuje dla ciebie pokój.
.........................................................................................................................................................................................................................................................................................................
Przepraszam za długą przerwę. Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba :-)
I z całego serca dziękuję :
zuz9
gumis mis
Niepowtarzalna
jatoaaa
E.Marianna G.
Austin and Ally
Markaskor
Kasia
Grey Angel
Za komentarze na moim blogu. Jesteście dla mnie przeogromną motywacją :-)
Dzięki wam mam ochotę pisać dalej.
I dziękuję mojej mamusi za podrzucenie pomysłu na ten rozdział <3
PS Ostatnio mam wenę więc w tym tygodniu pewnie dodam następny rozdział :-D
niedziela, 14 grudnia 2014
Rozdział 15
Po obiedzie chwilę się zdrzemnęłam i obudziłam się dopiero na kolację. Zeszłam na dół i chwyciłam szybko jakiś jogurt i poszłam z powrotem do pokoju. Usiadłam na kręconym krześle przy biurku i włączyłam muzykę. Po chwili weszła mama.
- Możesz trochę ściszyć?- zapytała przekrzykując muzykę.
Udałam, że jej nie słyszę i dalej kręciłam się na krześle.
- May! Wyłącz to !
Odwróciłam się w jej stronę.
- A wycofasz wpłatę na tą cholerną szkołę?
- Jaką wpł...
- Myślałaś, że się nie domyślę? Przecież nie pozwolili by wam mnie tam zapisać bez kasy.
Mama spuściła głowę.
- Przyniosłam ci ulotkę tej szkoły. Może zmienisz zdanie i...
- Dzięki. Nie potrzebnie się fatygowałaś- powiedziałam i zamknęłam jej drzwi przed nosem.
byłam wściekła i nie miałam zamiary tego czytać. Zgniotłam tylko ten kolorowy papier, rzuciłam nim o ścianę i dalej słuchałam muzyki. Słucham właśnie jakiejś następnej durnej piosenki o zdradzonej miłosci, gdy zadzwoniła Lena. Podjechałam na krześle do szafki przy łóżku i ściszyłam głośniki.
- Halo?
- Hej. Co się z tobą dzieje? Zaczynałam się martwić.
- O co ch...- przerwałam i spojrzałam na wyświetlacz; 7 nieodebranych połączeń-aaaa..co chciałaś?
- Pogadać...co się dzieje? Musiało się coś stać zawsze od razu odbierasz.
- Nic. Słuchałam muzyki nie słyszałam.
- Tym bardziej. Nie słuchasz na fula muzyki jak wszystko jest ok. Gadaj.
Przeraziło mnie to, że tak dobrze mnie zna. Opowiedziałam jej całą historię z Rakiem. Na końcu już totalnie pękłam i się popłakałam.
- Ale dupek. Nie spodziewałabym się czegoś takiego po nim.
- No ja też nie. Szczególnie, że już tak długo się przyjaźnimy. Ja po prostu- wytarłam łzy- nie wiem co to miało znaczyć. Co mam teraz zrobić.
Lena przez chwilę milczała.
- Ale ja wiem- powiedziała po chwili podnieconym tonem.
- Twój ton nie wróży niczego dobrego, ale dawaj.
- Pamiętasz tą imprezę o której Olka mówiła po majówce? Jest dzisiaj.
- I...?
- I się tam wbijemy.
Wybuchnęłam śmiechem.
- Lena wiesz, że cię kocham i w ogóle, ale czasem mówisz rzeczy jakby ci coś na głowę spadło.
- Przestań. Ja nie żartuję. Rozerwiesz się trochę a nie siedzisz w domu i się nad sobą użalasz.
- Mam powody.
- Wiem, ale...no dawaj.
- Nie ma takiej opcji. Rodzice za nic mnie nie puszczą. Po tym przedstawieniu dzisiejszym...i przeziębiona jestem...nie nie to wchodzi w grę. Nawet nie mam się w co ubrać.
- Nie ma wymówek bo jeszcze w jakąś deprechę wpadniesz. Jestem pod twoim oknem za godzinę- chciałam jej zabronić, ale mi przerwała- masz tam jakąś wiatę czy coś. No nie? Dasz radę. A ciuchy ci przyniosę.
Rozłączyła się. Super teraz się nie wymigam.
Godzinę później Lena już u mnie była i wdrapywała się po drewnianej wiacie pod moim oknem.
- Lena ! Ty wariatko! Zaraz spadniesz i się zabijesz.
Nie posłuchała mnie i chwilę później już przede mną stała. Przyniosła ze sobą kosmetyki i sukienkę.
Właśnie. SUKIENKĘ.
- Chyba nie oczekujesz, że się w to wcisnę? Połowę dupy mi będzie widać.
Sukienka była strasznie obcisła i granatowa. Nienawidzę granatu. Miała odkryte plecy i delikatną siatkę na przodzie.
- O jezu nie marudź tylko idź się przebrać.
Wywróciłam oczami i nie ruszyłam się z miejsca.
- No już już. Raz raz- poganiała mnie Lena.
W końcu uległam i poszłam się przebrać.
Gdy weszłam do pokoju Lena zrobiła kwaśną minę.
- Mówiłam, że źle będzie na mnie leżeć i...
- Przestań! Wyglądasz FENOMENALNIE. Rośnie mi konkurencja- krzyczała.
- Ciszej bo rodzice nas usłyszą.
- Ok ok. Już się zamykam.
Lena nałożyła mi makijaż. Nienawidzę tego. Nigdy w życiu się nie malowałam. Zrobiła mi włosy i byłyśmy gotowe. Lena jeszcze raz przejrzała się w lustrze miała na sobie żółtą sukienkę z tiulowym dołem. Wyglądała przepięknie. Mi też kazała podejść do lustra. Muszę przyznać, że wyglądałam zjawiskowo. Moje kasztanowe włosy układały się pięknie opadając na plecy. Sukienka idealnie pasowała mi do włosów. Chyba zacznę lubić granatowy.
Lena westchnęła cicho z zachwytu.
- Dobra. Czas się zbierać.
Podałyśmy sobie ręce.
To na imprę. - Lena delikatnie się uśmiechnęła i zeszłyśmy przez okno na dół. Kiedy byłyśmy w ogrodzie podała mi szpilki.
- Co mam z tym zrobić?- spytałam.
- Założyć- popatrzyła na mnie jak by to było oczywiste.
- Nie ma mowy. Już na za dużo dałam się namówić.
Lena się zaśmiała i ruszyłyśmy za dom.
Czekała tam na nas Marta. Zdziwiło mnie to, że rodzice pozwoli jej gdzieś wyjść. A może nie pozwolili?
- To gdzie was podrzucić?- spytała uśmiechając się do nas.
Popatrzyłyśmy się na siebie.
- Na imprezę- krzyknęłyśmy równo. Samochód ruszył, a mnie zaczął opuszczać dobry humor. Czułam, że to nie za dobry pomysł.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ta da! Przybywam do was z moim najdłuższym jak dotychczas rozdziałem. Jak wrażenia?
PS Dziękuję, że jesteście ze mną :-)
- Możesz trochę ściszyć?- zapytała przekrzykując muzykę.
Udałam, że jej nie słyszę i dalej kręciłam się na krześle.
- May! Wyłącz to !
Odwróciłam się w jej stronę.
- A wycofasz wpłatę na tą cholerną szkołę?
- Jaką wpł...
- Myślałaś, że się nie domyślę? Przecież nie pozwolili by wam mnie tam zapisać bez kasy.
Mama spuściła głowę.
- Przyniosłam ci ulotkę tej szkoły. Może zmienisz zdanie i...
- Dzięki. Nie potrzebnie się fatygowałaś- powiedziałam i zamknęłam jej drzwi przed nosem.
byłam wściekła i nie miałam zamiary tego czytać. Zgniotłam tylko ten kolorowy papier, rzuciłam nim o ścianę i dalej słuchałam muzyki. Słucham właśnie jakiejś następnej durnej piosenki o zdradzonej miłosci, gdy zadzwoniła Lena. Podjechałam na krześle do szafki przy łóżku i ściszyłam głośniki.
- Halo?
- Hej. Co się z tobą dzieje? Zaczynałam się martwić.
- O co ch...- przerwałam i spojrzałam na wyświetlacz; 7 nieodebranych połączeń-aaaa..co chciałaś?
- Pogadać...co się dzieje? Musiało się coś stać zawsze od razu odbierasz.
- Nic. Słuchałam muzyki nie słyszałam.
- Tym bardziej. Nie słuchasz na fula muzyki jak wszystko jest ok. Gadaj.
Przeraziło mnie to, że tak dobrze mnie zna. Opowiedziałam jej całą historię z Rakiem. Na końcu już totalnie pękłam i się popłakałam.
- Ale dupek. Nie spodziewałabym się czegoś takiego po nim.
- No ja też nie. Szczególnie, że już tak długo się przyjaźnimy. Ja po prostu- wytarłam łzy- nie wiem co to miało znaczyć. Co mam teraz zrobić.
Lena przez chwilę milczała.
- Ale ja wiem- powiedziała po chwili podnieconym tonem.
- Twój ton nie wróży niczego dobrego, ale dawaj.
- Pamiętasz tą imprezę o której Olka mówiła po majówce? Jest dzisiaj.
- I...?
- I się tam wbijemy.
Wybuchnęłam śmiechem.
- Lena wiesz, że cię kocham i w ogóle, ale czasem mówisz rzeczy jakby ci coś na głowę spadło.
- Przestań. Ja nie żartuję. Rozerwiesz się trochę a nie siedzisz w domu i się nad sobą użalasz.
- Mam powody.
- Wiem, ale...no dawaj.
- Nie ma takiej opcji. Rodzice za nic mnie nie puszczą. Po tym przedstawieniu dzisiejszym...i przeziębiona jestem...nie nie to wchodzi w grę. Nawet nie mam się w co ubrać.
- Nie ma wymówek bo jeszcze w jakąś deprechę wpadniesz. Jestem pod twoim oknem za godzinę- chciałam jej zabronić, ale mi przerwała- masz tam jakąś wiatę czy coś. No nie? Dasz radę. A ciuchy ci przyniosę.
Rozłączyła się. Super teraz się nie wymigam.
Godzinę później Lena już u mnie była i wdrapywała się po drewnianej wiacie pod moim oknem.
- Lena ! Ty wariatko! Zaraz spadniesz i się zabijesz.
Nie posłuchała mnie i chwilę później już przede mną stała. Przyniosła ze sobą kosmetyki i sukienkę.
Właśnie. SUKIENKĘ.
- Chyba nie oczekujesz, że się w to wcisnę? Połowę dupy mi będzie widać.
Sukienka była strasznie obcisła i granatowa. Nienawidzę granatu. Miała odkryte plecy i delikatną siatkę na przodzie.
- O jezu nie marudź tylko idź się przebrać.
Wywróciłam oczami i nie ruszyłam się z miejsca.
- No już już. Raz raz- poganiała mnie Lena.
W końcu uległam i poszłam się przebrać.
Gdy weszłam do pokoju Lena zrobiła kwaśną minę.
- Mówiłam, że źle będzie na mnie leżeć i...
- Przestań! Wyglądasz FENOMENALNIE. Rośnie mi konkurencja- krzyczała.
- Ciszej bo rodzice nas usłyszą.
- Ok ok. Już się zamykam.
Lena nałożyła mi makijaż. Nienawidzę tego. Nigdy w życiu się nie malowałam. Zrobiła mi włosy i byłyśmy gotowe. Lena jeszcze raz przejrzała się w lustrze miała na sobie żółtą sukienkę z tiulowym dołem. Wyglądała przepięknie. Mi też kazała podejść do lustra. Muszę przyznać, że wyglądałam zjawiskowo. Moje kasztanowe włosy układały się pięknie opadając na plecy. Sukienka idealnie pasowała mi do włosów. Chyba zacznę lubić granatowy.
Lena westchnęła cicho z zachwytu.
- Dobra. Czas się zbierać.
Podałyśmy sobie ręce.
To na imprę. - Lena delikatnie się uśmiechnęła i zeszłyśmy przez okno na dół. Kiedy byłyśmy w ogrodzie podała mi szpilki.
- Co mam z tym zrobić?- spytałam.
- Założyć- popatrzyła na mnie jak by to było oczywiste.
- Nie ma mowy. Już na za dużo dałam się namówić.
Lena się zaśmiała i ruszyłyśmy za dom.
Czekała tam na nas Marta. Zdziwiło mnie to, że rodzice pozwoli jej gdzieś wyjść. A może nie pozwolili?
- To gdzie was podrzucić?- spytała uśmiechając się do nas.
Popatrzyłyśmy się na siebie.
- Na imprezę- krzyknęłyśmy równo. Samochód ruszył, a mnie zaczął opuszczać dobry humor. Czułam, że to nie za dobry pomysł.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ta da! Przybywam do was z moim najdłuższym jak dotychczas rozdziałem. Jak wrażenia?
PS Dziękuję, że jesteście ze mną :-)
wtorek, 9 grudnia 2014
Rozdział 14
Stałam tak dłuższa chwilę. Co się przed chwila stało ? Co to miało znaczyć ? Otrząsnęłam się dopiero jak na moją głowę zaczęły padać pojedyncze krople deszczu. Zamówiłam taksówkę. Nie pamiętam jak doszłam do domu. Pamiętam tylko, że pospiesznie otuliłam się kołdrą i zapadłam w sen.
Obudziły mnie pojedyncze promienie wpadające przez niezasłonione okno.Bolała mnie głowa. Dlaczego? Nie wiem. Może płakałam. Podniosłam się i poszłam do łazienki. Zdałam sobie sprawę z tego ze spałam w ubraniach. Również w szarej bluzie. Bluza...Raka. Od myślenia o nim zakręciły mi się w głowie. Oparłam się o białą umywalkę w łazience i z wściekłością zrzuciłam ją z siebie. Wykąpałam się i założyłam czyste ubrania. Spojrzałam przelotnie w lustro. Nie wyglądałam za dobrze. Włosy stały mi na wszystkie strony świata, miałam podkrążone i zapuchnięte oczy. Dodatkowo na twarzy miałam zadrapania od gałęzi. Nie przejęłam się tym za bardzo. Związałam loki w kitkę i wróciłam do pokoju. Na moim krześle siedziała mama i patrzyła się na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Cześć- mruknęłam i usiadłam na łóżko udając, że bardzo mnie interesuje moja bransoletka z muliny.
- Nie wyglądasz za dobrze- powiedziała mama.
- Wiem- odpowiedziałam nawet na nią nie patrząc.
- Dobrze się czujesz?- spytała siadając koło mnie.
A wyglądam na osobę, która by się dobrze czuła? - pomyślałam.
- Świetnie- skłamałam nadal nie zaszczycając jej spojrzeniem w nadziei, że się ode mnie odczepi.
- Masz gorączkę-stwierdziła przykładając mi rękę do czoła.
Szybko odwróciłam głowę i zaczęłam patrzeć przez okno.
- I?- spytałam.
- Martwię się o ciebie- wywróciłam oczami- wczoraj wróciłaś późno do domu. Strasznie płakałaś byłaś jak w amoku. Chciałam Ci pomoc sięprzebrać ale nie chciałaś...- próbowała złapać mnie za rękę ale ją odsunęłam. Odchrząknęłam - wiem, że coś się stało...córciu możesz mi powiedział o wszystkim na prawdę. Ktoś...
Nie wytrzymałam i jej przerwałam.
- Ty też możesz mówić o wielu rzeczach. A o niektórych wręcz powinnaś- zaczęłam krzyczeć podnosząc się z łóżka- na przykład o tym, że już dawno planowałaś jak się mnie pozbyć z domu!
Mama spuściła głowę i otworzyła drzwi.
- Masz na biurku śniadanie. Nie jadłaś nic od wczoraj i coś na gorączkę - powiedziała i wyszła, a ja rzuciłam się na łóżko i zaczęłam cicho płakać.
Przysnęłam na chwilę. Obudził mnie dźwięk SMS-a.
Spojrzałam na wyświetlacz:
WIADOMOŚĆ od: Rak:
Wszystko ok ?
- Nie nic nie jest ok !!!- wrzasnęłam i rzuciłam komórką w ścianę.
Zaraz po tym przybiegła mama i mnie przytuliła. Nie chciałam żeby to robiła ale nie mogła się oswobodzić z jej uścisku. Potrzebowałam teraz tego jak powietrza.
- Wszystko będzie dobrze- szepnęła mi na ucho.
Nie miałam powodów by w to wierzyć.
Obudziły mnie pojedyncze promienie wpadające przez niezasłonione okno.Bolała mnie głowa. Dlaczego? Nie wiem. Może płakałam. Podniosłam się i poszłam do łazienki. Zdałam sobie sprawę z tego ze spałam w ubraniach. Również w szarej bluzie. Bluza...Raka. Od myślenia o nim zakręciły mi się w głowie. Oparłam się o białą umywalkę w łazience i z wściekłością zrzuciłam ją z siebie. Wykąpałam się i założyłam czyste ubrania. Spojrzałam przelotnie w lustro. Nie wyglądałam za dobrze. Włosy stały mi na wszystkie strony świata, miałam podkrążone i zapuchnięte oczy. Dodatkowo na twarzy miałam zadrapania od gałęzi. Nie przejęłam się tym za bardzo. Związałam loki w kitkę i wróciłam do pokoju. Na moim krześle siedziała mama i patrzyła się na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Cześć- mruknęłam i usiadłam na łóżko udając, że bardzo mnie interesuje moja bransoletka z muliny.
- Nie wyglądasz za dobrze- powiedziała mama.
- Wiem- odpowiedziałam nawet na nią nie patrząc.
- Dobrze się czujesz?- spytała siadając koło mnie.
A wyglądam na osobę, która by się dobrze czuła? - pomyślałam.
- Świetnie- skłamałam nadal nie zaszczycając jej spojrzeniem w nadziei, że się ode mnie odczepi.
- Masz gorączkę-stwierdziła przykładając mi rękę do czoła.
Szybko odwróciłam głowę i zaczęłam patrzeć przez okno.
- I?- spytałam.
- Martwię się o ciebie- wywróciłam oczami- wczoraj wróciłaś późno do domu. Strasznie płakałaś byłaś jak w amoku. Chciałam Ci pomoc sięprzebrać ale nie chciałaś...- próbowała złapać mnie za rękę ale ją odsunęłam. Odchrząknęłam - wiem, że coś się stało...córciu możesz mi powiedział o wszystkim na prawdę. Ktoś...
Nie wytrzymałam i jej przerwałam.
- Ty też możesz mówić o wielu rzeczach. A o niektórych wręcz powinnaś- zaczęłam krzyczeć podnosząc się z łóżka- na przykład o tym, że już dawno planowałaś jak się mnie pozbyć z domu!
Mama spuściła głowę i otworzyła drzwi.
- Masz na biurku śniadanie. Nie jadłaś nic od wczoraj i coś na gorączkę - powiedziała i wyszła, a ja rzuciłam się na łóżko i zaczęłam cicho płakać.
Przysnęłam na chwilę. Obudził mnie dźwięk SMS-a.
Spojrzałam na wyświetlacz:
WIADOMOŚĆ od: Rak:
Wszystko ok ?
- Nie nic nie jest ok !!!- wrzasnęłam i rzuciłam komórką w ścianę.
Zaraz po tym przybiegła mama i mnie przytuliła. Nie chciałam żeby to robiła ale nie mogła się oswobodzić z jej uścisku. Potrzebowałam teraz tego jak powietrza.
- Wszystko będzie dobrze- szepnęła mi na ucho.
Nie miałam powodów by w to wierzyć.
środa, 3 grudnia 2014
Rozdział 13
Rak zaciągnął mnie na zewnątrz. Gdy tylko zobaczyłam na jakiej jestem wysokości przywarłam do ściany budynku i cicho pisnęłam. Zamknęłam oczy i próbowałam sobie wyobrazić, że jestem w swoim pokoju, a nie na 30 piętrze jakiegoś starego budynku bez balkonów. Rak kucnął obok mnie opierając ręce na kolanach.
- Nie zobaczysz widoków jak będziesz miała zamknięte oczy- powiedział spokojnym, cichym głosem, ale było słychać, że z trudem powstrzymuje śmiech.
- Nie mam zamiaru- powiedziałam prze zaciśnięte zęby i pomału usiadłam na ziemię mimo, że beton był bardzo zimny. Przeszedł mnie dreszcz nie wiem czy ze strachu czy z zimna. Rak widocznie to zauważył, bo przysiadł koło mnie stękając cicho i opatulił mnie swoją bluzą.
- Dzięki -mruknęłam.
- Jesteś najbardziej upartą osobo jaką znam- powiedział.
- Dlaczego?
Chwila ciszy.
- Otwórz oczy May.
- Nie ma mowy.
Rak poprawił się na miejscu.
- To po co tu w chodziłaś?- szepnął mi do ucha.
Nie wiem jaki cudem mnie to przekonało, ale nieśpiesznie otworzyłam oczy.
Starałam się nie patrzeć na krawędź budynku, bo zawsze gdy to robiłam kręciło mi się w głowie a ziemia zdawała się podchodzić coraz bliżej mnie. Spojrzałam przed siebie. Widok był przepiękny. Ta strona budynku wychodziła na starą część miasta. Liczne stare budynki, zabytki, kościoły... to wszystko razem wyglądało jak obrazek...nie wiem...nawet nie z bajki. Tego co widziałam nie dało się opisać słowami. Pomału podniosłam się z ziemi. Rak stanął za mną.
- Podoba ci się?-spytał.
Pokręciłam z niedowierzaniem głową.
- To...to jest przepiękne!- powiedziałam i obróciłam się rzucając się mu na szyję- dziękuję.
- Nie ma za co- uśmiechnął się delikatnie- chodź.
Poszłam za nim na drugą stronę schodów. Stała tam mała drewniana ławeczka.
Swoją drogą...komu chciało się to to wnosić?
- Opowiadaj- powiedział Rak.
Rzuciłam mu pytające spojrzenie.
- O rodzicach.
Opowiedziałam mu całą historię, zaczynając od samego rana. Gdy skończyłam Rak wsadził ręce do kieszeni i oparł się o ścianę. Westchnął cicho.
- Oni na prawdę bardzo cię kochają.
To mnie zaskoczyło.
- Co ?!- krzyknęłam- pojechali na pogrzeb przy okazji zapisując mnie do jakiejś szkoły w innym kraju nawet mnie o to nie pytając! I ty mówisz, że mnie bardzo kochają? Szczerze mówiąc mogliby to lepiej okazywać.
- Uspokój się nie o to mi chodziło- powiedział łagodnym tonem- po prostu myślę, że myśleli o tym wcześniej. Może nawet od paru lat.
Zastanowiłam się nad tym. Coś w tym było...to całe gadanie taty o tym,że muszę znać język gdybym miała gdzieś wyjeżdżać.
- To w takim razie dlaczego mi nic nie powiedzieli?
- Nie wiem. Może chcieli zrobić ci coś w rodzaju... niespodzianki?
- Dzięki za taką niespodziankę.- powiedziałam ironicznie.
- Po prostu mówiłaś, że to jakaś elitarna szkoła. W takim razie nie mogła być tania. Pewnie długo zbierali na to kasę. Teraz nadarzyła się okazja, więc pojechali, zapłacili i bam! Nie da się tego odkręcić.
Miało to sens. ale i tak nie zmienię zdania, że postąpili obrzydliwie. Pewnie już wcześniej planowali jak by się tu mnie pozbyć. Nie chciałam już o tym dłużej rozmawiać.
- A co jest z Dominiką ?- zmieniłam temat.
Rak westchnął.
- Buntuje się. Nie słucha się mnie ani ciotki, ucieka z domu, jest zagrożona z trzech przedmiotów...Czasem myślę, że to moja wina.
- Nie możesz tak myśleć- powiedziałam.
- Ale tak jest. Nic na to nie poradzę. Może gdyby byli przy nas rodzice wszystko byłoby inaczej.
Zrobiło mi się strasznie smutno. Nie wiedziałam co powiedzieć więc tylko go przytuliłam.
- Wracamy? - spytałam delikatnie się uśmiechając.
- Okay- powiedział i zeszliśmy stromymi schodami w dół.
Przez cały czas byłam bardzo zamyślona i nawet nie zauważyłam, kiedy znalazłam się na dole. Obróciłam się do Raka. I zobaczyłam jego oczy. Mimowolnie zaczęłam się do niego zbliżać, on do mnie. Gdy nasze usta miały się już zetknąć on obrócił nagle głowę, wymamrotał szybkie i ciche:
- Przepraszam.
i ruszył do wyjścia zostawiając mnie samą z rozchylonymi ustami i jeszcze większym mętlikiem w głowie.
..............................................................................................................................................................................................................................................................................
I jak? Trochę dłuższy mi dzisiaj wyszedł ten rozdzialik :-) Jak myślicie, co w tej sytuacji zrobi May?
- Nie zobaczysz widoków jak będziesz miała zamknięte oczy- powiedział spokojnym, cichym głosem, ale było słychać, że z trudem powstrzymuje śmiech.
- Nie mam zamiaru- powiedziałam prze zaciśnięte zęby i pomału usiadłam na ziemię mimo, że beton był bardzo zimny. Przeszedł mnie dreszcz nie wiem czy ze strachu czy z zimna. Rak widocznie to zauważył, bo przysiadł koło mnie stękając cicho i opatulił mnie swoją bluzą.
- Dzięki -mruknęłam.
- Jesteś najbardziej upartą osobo jaką znam- powiedział.
- Dlaczego?
Chwila ciszy.
- Otwórz oczy May.
- Nie ma mowy.
Rak poprawił się na miejscu.
- To po co tu w chodziłaś?- szepnął mi do ucha.
Nie wiem jaki cudem mnie to przekonało, ale nieśpiesznie otworzyłam oczy.
Starałam się nie patrzeć na krawędź budynku, bo zawsze gdy to robiłam kręciło mi się w głowie a ziemia zdawała się podchodzić coraz bliżej mnie. Spojrzałam przed siebie. Widok był przepiękny. Ta strona budynku wychodziła na starą część miasta. Liczne stare budynki, zabytki, kościoły... to wszystko razem wyglądało jak obrazek...nie wiem...nawet nie z bajki. Tego co widziałam nie dało się opisać słowami. Pomału podniosłam się z ziemi. Rak stanął za mną.
- Podoba ci się?-spytał.
Pokręciłam z niedowierzaniem głową.
- To...to jest przepiękne!- powiedziałam i obróciłam się rzucając się mu na szyję- dziękuję.
- Nie ma za co- uśmiechnął się delikatnie- chodź.
Poszłam za nim na drugą stronę schodów. Stała tam mała drewniana ławeczka.
Swoją drogą...komu chciało się to to wnosić?
- Opowiadaj- powiedział Rak.
Rzuciłam mu pytające spojrzenie.
- O rodzicach.
Opowiedziałam mu całą historię, zaczynając od samego rana. Gdy skończyłam Rak wsadził ręce do kieszeni i oparł się o ścianę. Westchnął cicho.
- Oni na prawdę bardzo cię kochają.
To mnie zaskoczyło.
- Co ?!- krzyknęłam- pojechali na pogrzeb przy okazji zapisując mnie do jakiejś szkoły w innym kraju nawet mnie o to nie pytając! I ty mówisz, że mnie bardzo kochają? Szczerze mówiąc mogliby to lepiej okazywać.
- Uspokój się nie o to mi chodziło- powiedział łagodnym tonem- po prostu myślę, że myśleli o tym wcześniej. Może nawet od paru lat.
Zastanowiłam się nad tym. Coś w tym było...to całe gadanie taty o tym,że muszę znać język gdybym miała gdzieś wyjeżdżać.
- To w takim razie dlaczego mi nic nie powiedzieli?
- Nie wiem. Może chcieli zrobić ci coś w rodzaju... niespodzianki?
- Dzięki za taką niespodziankę.- powiedziałam ironicznie.
- Po prostu mówiłaś, że to jakaś elitarna szkoła. W takim razie nie mogła być tania. Pewnie długo zbierali na to kasę. Teraz nadarzyła się okazja, więc pojechali, zapłacili i bam! Nie da się tego odkręcić.
Miało to sens. ale i tak nie zmienię zdania, że postąpili obrzydliwie. Pewnie już wcześniej planowali jak by się tu mnie pozbyć. Nie chciałam już o tym dłużej rozmawiać.
- A co jest z Dominiką ?- zmieniłam temat.
Rak westchnął.
- Buntuje się. Nie słucha się mnie ani ciotki, ucieka z domu, jest zagrożona z trzech przedmiotów...Czasem myślę, że to moja wina.
- Nie możesz tak myśleć- powiedziałam.
- Ale tak jest. Nic na to nie poradzę. Może gdyby byli przy nas rodzice wszystko byłoby inaczej.
Zrobiło mi się strasznie smutno. Nie wiedziałam co powiedzieć więc tylko go przytuliłam.
- Wracamy? - spytałam delikatnie się uśmiechając.
- Okay- powiedział i zeszliśmy stromymi schodami w dół.
Przez cały czas byłam bardzo zamyślona i nawet nie zauważyłam, kiedy znalazłam się na dole. Obróciłam się do Raka. I zobaczyłam jego oczy. Mimowolnie zaczęłam się do niego zbliżać, on do mnie. Gdy nasze usta miały się już zetknąć on obrócił nagle głowę, wymamrotał szybkie i ciche:
- Przepraszam.
i ruszył do wyjścia zostawiając mnie samą z rozchylonymi ustami i jeszcze większym mętlikiem w głowie.
..............................................................................................................................................................................................................................................................................
I jak? Trochę dłuższy mi dzisiaj wyszedł ten rozdzialik :-) Jak myślicie, co w tej sytuacji zrobi May?
wtorek, 2 grudnia 2014
Ogłoszenia
W poprzednim poście poprosiliście mnie o stworzenie zakładki BOHATEROWIE :-D dziękuję Wam za to :-) myślę, że to świetny pomysł :-) pojawi się ta zakładka jutro lub w czwartek w tym czasie też postaram się dodać następny ROZDZIAŁ, bo już powstała jego wstępna wersja robocza :-) Mam nadzieję, że się wam spodoba :-D
poniedziałek, 1 grudnia 2014
Przybliżenie Leny
Lena- najlepsza przyjaciółka May. Poznały się w pierwszej klasie gimnazjum. Wysoka, szczupła blondynka z zielonymi oczami i bardzo jasną skórą. Mieszka w Krakowie ze swoją starszą o 6 lat siostrą Martą i rodzicami. Bardzo otwarta. Bywa dość zwariowana, ale raczej jest spokojna. Kocha tańczyć i słuchać muzyki, szczególnie swojego ulubionego wykonawcy Jasona Browna, na którego punkcie ma totalnego świra :-D
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że tyle wystarczy :-)
Macie jeszcze jakieś życzenia? Może Rak?
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że tyle wystarczy :-)
Macie jeszcze jakieś życzenia? Może Rak?
Subskrybuj:
Posty (Atom)